53 views, 3 likes, 1 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Fotki animacje: SWIETA SWIETA I PO SWIETACH W ostatnim czasie wiele osób pytało mnie o życie religijne w Ameryce. Przyznam szczerze, że jest to temat bardziej na książkę a nie na krótką formę dziennikarską. Nie da się tego opisać w jednym artykule, więc poświęcimy temu zagadnieniu trochę więcej miejsca. Jako, że skończył się okres już Wielkanocny, myślę że warto zacząć od tego jak Amerykanie świętują, tym bardziej że świętować lubią. W zasadzie nie ma miesiąca, żeby nie było jakiegoś powodu do bardziej lub niej hucznego powodu wyrażania swojej radości. Większość tych okazji ma charakter świecki (Veterans Day, Memoria Day, Independence Day) jednak ludzie wierzący starają się temu nadać również wymiar religijny. Musimy pamiętać, że mówimy o kraju w którym katolicy nie stanowią większości a zaledwie jakieś 30 procent społeczeństwa. A przecież świętować chce każdy, bez względu na wyznanie. Jednak Wielkanoc jest czasem, który łączy wiele wyznań. To, że łączy chrześcijan (katolików, prawosławnych, protestantów) jest rzeczą naturalną. W końcu Zmartwychwstanie Chrystusa jest centralnym punktem dla każdego z tych wyznań. Ale w tym czasie również Żydzi przygotowują się do przeżywania Paschy a muzułmanie – Ramadanu. Skupmy się jednak na Amerykańskich katolikach. Oni przeżywanie Wielkanocy zaczynają już 40 dni wcześniej w Środę Popielcową, wychodząc z słusznego skąd inąd założenia, że tak jak nie byłoby Zmartwychwstania Chrystusa bez wcześniejszej Męki i Śmierci tak też nie może być mowy o pełnej radości Wielkanocnej bez wcześniejszego wielkopostnego umartwienia. W poniedziałek lub wtorek przed Środą Popielcową uroczyście pali się palmy z ubiegłorocznej niedzieli palmowej w celu przygotowania popiołu. W samym zaś dniu rozpoczynającym okres Wielkiego Postu ludzie gromadzą się w świątyniach na mszy świętej w czasie, której przyjmują popiół na swoje głowy. W zasadzie to na czoła, ponieważ tutaj nie posypuje się głów popiołem, tak jak w Polsce, tylko kapłan tymże czyni znak krzyża na czole parafianina. Co ciekawe, nikt tego popiołu nie zrzuca z głowy, nie pędzi pod prysznic, nie szoruje czoła pumeksem. Po prostu chodzą ze znakim krzyża na czole przez cały dzień i nie ważne czy jest to człowiek zamiatający ulice, dyrektor banku czy wykładowca uniwersytecki, nikt się nie wstydzi i od razu wiadomo z kim masz do czynienia. Kolejna rzecz to post. Oczywiście w Środę Popielcową i Wielki Piątek jest post ścisły obejmujący ilość posiłków oraz ich jakość (żadnego mięsa). W Kościele amerykańskim w ciągu całego roku w piątki nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Wyjątek stanowi okres Wielkiego Postu gdy Amerykanie bardzo pilnują aby tę wstrzemięźliwość zachować i podchodzą do tego w sposób bardzo poważny. Unikają wszelkich mięsnych potraw w piątki, co dla miłośników hamburgerów (to akurat krzywdzący stereotyp) oraz steków, musi stanowić poważne wyzwanie. Tym, którzy nie mają pomysłu na piątkowy obiad czy kolację z pomocą przyjdzie wspólnota parafialna. Co tydzień bowiem Rycerze Kolumba przygotowują w budynkach parafialnych posiłki nazywane „Fish fry” na których zjeść można nie tylko rzeczone ryby ale również krewetki, sałatki, makarony i co by kto nie chciał, tylko nie mięso. Przyjść może każdy i dosłownie za symboliczną opłatą może się postnie pożywić a przy okazji wesprzeć parafię. Jeśli chodzi o przygotowanie duchowe to podobnie jak w Polsce praktykowane jest nabożeństwo Drogi Krzyżowej i to w różnych odmianach, dla dzieci dla dorosłych, dla młodzieży. Do wyboru do koloru. Nie ma natomiast amerykańskiej wersji Gorzkich Żali, może dlatego że jest to typowo polskie nabożeństwo. Polonia zwykle śpiewa Gorzkie Żale przed Mszą Świętą w niedziele. Oczywiście są też spowiedzi wielkopostne i zarówno Amerykanie jak i Polacy chętnie z nich korzystają. Same obchody Wielkiego Tygodnia są bardzo podobne z niewielkimi tylko różnicami uzależnionymi różnicami etnicznymi. Kilka mil od naszego kościoła znajduje się parafia hiszpańskojęzyczna gromadząca głównie społeczność meksykańską. W Niedzielę Palmową zgromadzili się przed naszą szkołą odziani w „stroje z epoki”, Bóg Jeden raczy wiedzieć skąd w wielkim mieście wykombinowali osła i zainscenizowali wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy. Pare szczegółów się nie zgadzało, bo nie podejrzewam żeby dzieci hebrajskie śpiewały „Hosanna” po hiszpańsku, no i raczej nie przygrywali im odziani w ponczo el mariachi, ale nie bądźmy malkontentami. Powiedzmy, że była to forma inkulturacji. Był to swego rodzaju folklor, taka nasza Tokarnia. Tylko, że osioł był żywy. Kolejna liturgiczna różnica dała się zauważyć w Wielki Czwartek w czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej. Jednym z elementów tej liturgii jest obrzęd obmycia nóg. W polskiej rzeczywistości Proboszcz (o ile zdecyduje się na tę część) umywa nogi 12 wybranym parafianom. Tutaj ludzie myją sobie nogi nawzajem. Mąż żonie, syn ojcu, sąsiad sąsiadowi itd. Ksiądz myje nogi tylko pierwszym kilku osobom a później to już na zmianę. I podchodzi kto chce. Rzeczą za którą Polak będzie tęsknił jest Ciemnica i Grób Pański. W wielu parafiach po prostu ich nie ma a jeśli są to zwykle bardzo skromne. Liturgia Wielkiego Piątku niczym się nie różni od jej polskiego odpowiednika i gromadzi ogromną ilość ludzi. Kościół jest wypełniony do ostatniego miejsca tak, że można odnieść wrażenie, że dla tych ludzi to jest najważniejszy dzień Triduum. Można to tłumaczyć wpływami protestanckimi ale wydaje mi się, że wyjaśnienie jest o wiele bardziej prozaiczne. Po prostu na jedną liturgię przychodzi niemal cała parafia, która w niedzielę ma do dyspozycji kilka mszy świętych. Stron: 1 2 Codziennie spotykałem sie z tą dziewczyna a po drodze do niej mam kościół. Moje modlitwy nie przynosiły jakiegoś większego skutku. W pewnym momencie zszedłem się z nia na 2 dni potem znów sie rozsypało. Wtedy w necie znalazłem modlitwe do św. Rity. Modle się juz 3 dzien i mysle że zaczyna przynosic to jakis skutek.
Po liturgii Wielkopiątkowej młodzież odprawia w kościele tzw. „Living Station” czyli po prostu bardziej rozbudowaną Drogę Krzyżową. Przypomina to trochę naszą myślenicką Drogę Krzyżową, z tą różnicą, że w całości odbywa się to wewnątrz świątyni. Może nie ma takiego rozmachu jak w mieście nad Rabą ale też jest pięknie. Wielka Sobota to dzień o wiele radośniejszy. Już od rana po okolicznych podwórkach i w sąsiedztwie kościoła biegają dzieciaki w czasie tzw „egg hunt” czyli polowania na jajka. Zbierają czekoladowe jajka i ładują do koszyczków robiąc przy tym nieopisany hałas. Święcenie pokarmów jest zwyczajem kultywowanym przede wszystkim przez polską społeczność, chociaż już widać zmiany, bo i amerykanie zaczynają przychodzić do świątyni celem pobłogosławienia wielkanocnego jadła. I to na tyle licznie, że w ostatnich latach Proboszcz zdecydował się aby owo święcenie zrobić również w języku angielskim. Polskie koszyczki oraz ich zawartość są tradycyjne: chleb, wędliny, jajka, chrzan. Amerykanie, którzy mają polskich sąsiadów też przejmują te zwyczaje, choć do koszyczka dokładają jeszcze wino. Co prawda nie ma specjalnej formuły na święcenie wina wielkanocnego, ale… co to komu szkodzi. Wieczorna Liturgia Wigilii Paschalnej również nie odbiega zbytnio od tej praktykowanej w Polsce, z tą różnicą, że choćby nie wiem co się działo nie rozpocznie się wcześniej, niż przed zachodem Słońca. Można mieć wiele wątpliwości co do amerykańskiej liturgii ale akurat tego pilnują bardzo skrupulatnie. Odczytywane są wszystkie wraz ze stosownymi śpiewami. W wielu parafiach jest zwyczaj, że odczytuje się naprzemiennie po angielsku i po polsku a czasem również po hiszpańsku. Przyznam szczerze, że wtedy człowiek namacalnie może doświadczyć co to znaczy, że Kościół jest powszechny. Ze względu na czas liturgia kończy się bardzo późno i zostaje niewiele czasu na sen. Zwłaszcza Polacy muszę się śpieszyć ze spaniem, bo już o 5:30 mają Mszę i procesję rezurekcyjną. Amerykanie mogą sobie pospać dłużej, ponieważ oni nie praktykują Rezurekcji. Po prostu przychodzą na jedną z niedzielnych mszy świętych a następnie udają się na wielkanocne śniadanie a niektórzy na obiad. Właśnie, „wielkanocne śniadanie”, hmmmm… dla Polaków raczej nie do pomyślenia jest, żeby zjeść je gdzie indziej niż w domu i z kim innym jak tylko z Rodziną. Amerykanie takich obiekcji nie mają, często spożywają ten posiłek w restauracji czy sali bankietowej w towarzystwie przyjaciół i… raczej trudno na stole znaleźć jajeczko z chrzanem i wiejską kiełbasę, więc zadowalają się „tradycyjną” wielkanocną ostrygą, tudzież krewetką albo omletem i podsmażanym bekonem a do wyboru mają jeszcze całą masę różnego rodzaju potraw z każdego zakątka świata. No cóż, to w końcu wielokulturowa Ameryka. Popołudnie również spędzają w gronie rodziny i przyjaciół, ale dość szybko kładą się spać ponieważ… w poniedziałek już nie świętują. Nie ma śmigusa-dyngusa ani Emausu. Poniedziałek to normalny dzień pracy. Amerykanie uwielbiają świętować ale starają się z tym nie przesadzać. Umiar wskazany jest we wszystkim. Stron: 1 2
1 za kilka dni gdy spadnie śnieg zapłonie pierwsza gwiazdka spotkamy się by spędzić czas w rodzinnych ciepłych gniazdkach usiądziemy przy stole pod choinką 8 maja 2015 Kiedy gralem w Wielki Piatek w „Muzyce Ciszy” utwór The Doors „This Is The End” w szpitalu w Warszawie umierala Daria Trafankowska. Aktorka. Wspanialy czlowiek. Poznalem Ja na jednym z naszych letnich weekendów w Szklarskiej Porebie. Byla mila, ciepla, sympatyczna, bezposrednia. Taka „do rany przylóz”. Wszyscy, którzy Ja znali tak o Niej mówia… Kiedy prowadzilem audycje w Wielka Sobote… dwadziescia minut przed jej koncem dostalem wiadomosc, ze w szpitalu w Gdansku umarl wlasnie Jacek Kaczmarski. Piesniarz. Jak slysze „oblawa, oblawa, na mlode wilki oblawa” to zawsze przechodza mnie dreszcze. Poznalem Go osobiscie na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Bylismy w jury konkursu. Rozmawialismy najczesciej o… Australii. To moja pasja, a Jacek mieszkal tam w Perth jakis czas…. Oboje walczyli z rakiem. Do konca wierzyli w zwyciestwo. Oboje przegrali. „Spieszmy sie kochac ludzi…” Wiosna na razie polega na tym, ze w dzien jest lato, a w nocy zima. Latwo sie przeziebiæ. A moze to jakas alergia, bo kicham jak stad do Chicago. Maanam w niedziele na koncercie w trójkowym Studiu imienia Agnieszki Osieckiej. We wtorek koncert grupy Kayah – 15 Minut Projekt, a za tydzien, tez w niedziele, w naszym studiu – Grazyna Auguscik! Nie musimy jechac do Green Mill. Album Matt Bianco „Matt’s Mood” znam juz na pamiec. Jesli zdarzy sie cud, Basia przyleci do Polski na promocje tej plyty, moze juz w maju. Prosze trzymac kciuki! za tydzien Lista Trójki skonczy 22 lata (bez jednego dnia…!) (piatek 16 kwietnia 2004)
Po pięciu latach, chwilowych problemach z nowym przerzutem na jajnik, kilkunastu chemiach, operacjach i radioterapii, dalej żyję. Żyję, a nie wegetuję! Chciałabym, aby moi Czytelnicy uwierzyli w swoją siłę, w to, że rzeczy niemożliwe nie istnieją. Chcę być dla Was iskrą, która rozświetli najmroczniejsze dni.

O tym każdy mógł przekonać się sam, oglądając oblężenie supermarketów. Psycholodzy społeczni wyciągną wniosek o ufności Polaków w przyszłość, a politycy odetchną z ulgą. Polacy są przekonani o stabilności sytuacji politycznej i trwałości rozwoju gospodarczego. To nas trochę różni od Niemców, którzy w tym roku byli z kolei wyjątkowo powściągliwi w wydawaniu pieniędzy na święta. Oglądać oglądali, ale nie kupowali. Woleli odłożyć na czarną godzinę, bo w niemieckim odczuciu społecznym nadciąga kryzys. Oczywiście, przyjemniej jest żyć w społeczeństwie optymistycznym, milej jest być konikiem polnym niż mrówką. Do czasu. Natomiast ciekaw jestem, czy zapamiętamy po tegorocznych świętach najważniejszy temat mediów elektronicznych. Tragiczny los kilkuset Polaków, którzy usiłowali przedostać się do Ojczyzny z Wielkiej Brytanii. Uwięzieni na lotniskach, rwący się ku rodzinnej choince, opłatkowi i karpiowi w galarecie, pozostawieni na pastwę losu we mgle angielskiej, przez nieludzką obojętność linii lotniczych byli bohaterami tegorocznych świąt. Telewizje przeżywały ten dramat co godzinę, wciąż na nowo. Gdyby telewizje istniały w czasach Bożego Narodzenia, tak musiałaby wyglądać relacja z podróży Trzech Króli na wielbłądach za Gwiazdą – zdążą czy nie? Tato nie wraca ranki i wieczory, cały naród we łzach i trwodze go czeka. Polacy oglądali te powroty w nerwach, jak zawody sportowe. Czy nasi jednak dadzą radę? Czy będzie sukces? Cynicy, zabijając karpia, cieszyli się, że nigdzie nie wyjeżdżali. Logicznie rzecz biorąc, teraz, po świętach, telewizje powinny nam pokazać, jak ci wędrowcy wracają do Londynu. Ale obawiam się, że dalszego ciągu nie będzie. W końcu o ile dzięki odpowiednim zabiegom można wykrzesać zainteresowanie ogółu, czy Polak zdąży na Wigilię do kraju, o tyle nie da się tego osiągnąć w przypadku podróży na zmywak w Londynie. Globalizacja oznacza nie tylko to, że informacja o wydarzeniach dramatycznych w najdalszych zakamarkach świata dociera do nas natychmiast, ale także i to, że coraz więcej wydarzeń dość banalnych i dotyczących małej grupki osób staje się dramatem powszechnym. W przyszłym roku spodziewam się telewizyjnego horroru o podróży na święta pekaesem z Białegostoku do Hajnówki. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję

Swieta, swieta i juz po swiatachwracamy do codziennego rytmu zycia i cotygodniowego, wspolnego pieczenia z grupa sympatycznych, drozdzowo/zakwasowo zakreconych ludzi. Tym razem wypiek dla mnie codzienny Toskanska Schiacciata, czyli w innych regionach Focaccia
Po świątecznie miło witam i o zdrówko grzecznie pytam, czy wszyściutko się udało i radośnie upływało. Choć pogoda figlowała śniegiem, fakt, nie poszalała, bardziej deszczem i chmurami takie święta były z nami. Lecz nie ważna w nich pogoda najważniejsza przecież zgoda, ona sercom radość dała ciepłem swoim okrywała. Niech te dni co nam zostały zanim skończy się rok cały wraz z uśmiechem będą dane i miłością przeplatane. About Latest Posts Serce mam otwarte, uśmiech w niego włożyłam i optymizm w sobie mam, zawsze taka w życiu różnie bywa, nie zawsze dobre dni, czasem smutek się wciska i przyprowadza serce blizny nosi, co już nie znikną z niego, wierzę, że może jeszcze trafić się coś dobrego. Bo jest nadzieja we mnie i mam swoje marzenia, co daje mi to ciepło, które się w uśmiech zmienia... Latest posts by ina0909 (see all) Przyjacielu - 28 grudnia 2016 Słowa - 28 grudnia 2016 Cieszmy się - 28 grudnia 2016
. 693 384 419 21 127 131 329 3

swieta swieta i juz po